Mieszkam w metropolii: mieście-gigancie rozrastającym się dzień po dniu we wszystkie strony, zamieszkałym przez ponad 16 milionów ludzi. Miasto-gigant cierpi na betonozę: wchłania niemal wszystko, co zielone, transofmuje zielone w szare, miękkie w twarde i kanciaste, a żywe w martwe. Mimo to, zieleń wyrasta wszędzie tam, gdzie choć na chwilę przycichnie ludzka potrzeba „sprzątania” i „czyszczenia”, pielęgnowania betonu i marmuru. Rośliny dosłownie wpychają się pomiędzy płyty chodników, wyrastają na krawędziach ulic i w szczelinach ścian, a drzewa figowe, słynące z długich i niezwykle silnych korzeni, znajdują okruszki ziemi i krople wody wewnątrz betonowych płyt, dróg i ścian (Fot. 1).

pomiędzy marmurem i betonem
Jako że od jakiegoś czasu interesuję się roślinami w przestrzeni miejskiej, a także szeroko pojętą etnobotaniką, czyli tradycyjnym użytkowaniem roślin w różnych celach, w tym konsumpcji i leczenia, gromadzę na ten temat etnograficzny materiał. Rozmawiam, wypytuję, obserwuję, robię zdjęcia, krótkie filmy i staram się „zauważać” (Tsing, 2015*) rośliny. Szwędając się od ponad dekady po Stambule miałam wiele okazji do zaobserwowania miejskich zbieraczek – gdyż najczęściej są to kobiety – przemieszczających się poza królestwo betonu w poszukiwaniu różnych roślin. To właśnie tam, na krawędziach miasta, na pograniczach, w przestrzeniach pomiędzy rośliny występują o należne im terytorium, a w relacjach pomiędzy roślinami i ludźmi pojawia się przestrzeń na praktyki etnobotaniczne.
Czytaj dalej „Zielony Stambuł: Etnobotanika na Obrzeżach Metropolii”