Nie, nie będzie to post o dzisiejszym trzęsieniu ziemi w okolicach Canakkale, wystarczy, że dźwięczało na FB. Dziś zamierzam napisać dokładnie o tym, co w tytule, i to w liczbie mnogiej.
Niedawno mój współlokator powrócił ze swojej pierwszej podróży do Europy. Podczas siedmiodniowej wycieczki, na którą wyjechał jako opiekun grupy uczniów z collegu, w którym pracuje, odwiedził Barcelonę, Paryż i Amsterdam. Choć wiedziałam, że większość czasu spędza w hotelach lub samolotach (faktycznie „oblatywali” kolejne miasta), z niecierpliwością czekałam na jego pierwsze wrażenia po powrocie.
„Anna, dlaczego w Europie macie takie dziwne kible?” – usłyszałam jako pierwsze pytanie, które padło zaraz po kilkuminutowym streszczeniu „gdzie byłem”.
„Jak to?” – pytam, czując co się święci.
„Nooo, w pięciogwiazdkowych hotelach jest sedes, a zaraz obok niego taki drugi, niski ni to sedes ni to zlew z kranikami (oczywiście ma na myśli bidet). Hahaha. A w trzygwiazdkowym hotelu to w ogóle jest tylko jeden sedes”
„Tak….”
„... i nie ma kranika„.
„No, …., nie ma.” – odpowiadam, przeczuwając następny komentarz. Czytaj dalej „Punkt widzenia”